Hëmel - voc
Simon Caron - g
Stephane Desbiens - k
Ian Coté - b
Perry Angelillo - dr
1. Blame
2. Children memory
3. Mirror Of Insanity
4. Cradle
Pamiętam jak dziś tę piękną chwilę gdy pewnego wieczoru po raz pierwszy usłyszałem "Script For A Jester's Tear"Marillion. Zostałem rzucony o ziemię w tak silny sposób że z trudem mogłem się z niej podnieść. Muzyka którą wtedy usłyszałem pozwoliła mi wierzyć że można iść przez życie na przekór wszystkim.
Znów jestem na placu złamanych serc, ale to jest inny plac niż ten sprzed wielu długich lat. Dużo się na nim zmieniło. Nie ma już niemowy który nauczył się pieśni syren. Nie ma czapki błazna. Krzyk zrodzony z cierpienia przekształcił się w niekończącą się drogę poszukiwań. Nie wszyscy jednak chcą się zmieniać. Parę osób cały czas stoi w miejscu. Dla nich ten czas po prostu się zatrzymał. Aby pokazać światu swoją stagnację potworzyli zespoły grające to co inni zagrali kiedyś i to lepiej.
Muzyka formacji Red Sand wyrosła z doświadczenia Marillion i Pendragon oraz ich wielkich poprzedników w rodzaju Genesis, Camel i innych. Jednakże wyrosnąć z czyjegoś dzieła i nadać temu oryginalny szlif a wyrosnąć i bez skrupułów kopiować cudze patenty to dwie różne sprawy. Różnica między nimi jest zasadnicza. Na swoim debiutanckim krążku, "Mirror Of Insanity", grupa beznamiętnie zżyna z wyżej wymienionych. Wydawnictwo zawiera "zaledwie" cztery kompozycje. Trzy długie, powyżej dziesięciu minut oraz jedną krótszą. Niewiele dobrego można o nich powiedzieć (jeśli w ogóle). Słuchanie ich to kolejne odgrywanie męczennika w klasycznym stylu, który jest już tak wyblakły że nawet super proszek nic nie da. Wspomniałem coś o inspiracji Pendragon? Oprócz podobieństw muzycznych mamy tutaj identyczny głos wokalisty jak u Nicka Barreta , co rodzi podejrzenie że lider Pendragon jest prawdziwym śpiewakiem płyty. Same kompozycje są chaotyczne, rozwlekłe i nudne, nawet ta najkrótsza. Muzykom brakuje odwagi cechującej nagrania Porcupine Tree, Radiohead, Dredg, Fragile Vastness, Oceansize czy nawet Galahad. Zero ciągot w stronę mniej konwencjonalnej muzyki, żadnych eksperymentów, słowem - nic co można określić jako śmiałe podejmowanie ryzyka. Byle jak najbardziej wiernie odtworzyć "tamten" klimat, betoniarstwo i tak to kupi.
Wciąż czekam. Czekam na chwilę podobną do tej kiedy po raz pierwszy usłyszałem "Script". Wtedy, gdy otworzyły się przede mną drzwi do innego, lepszego świata. Jednak nie w takim wydaniu.
"...Szwedzi stali się ostatnimi czasy fenomenem samym w sobie. Od czasów, gdy grali ciężkostrawny doom metal, puszczany zapewne jako motywator w zakładach mięsnych, ewolucja nastąpiła nieziemska. Połączenie progresywnego rocka, metalu i elementów niejako gotyckich w ich wykonaniu sprawdza się doskonale. ..."
Czytaj więcej